sobota, 9 czerwca 2012

Memoriał im. Janusza Sidły - Sopot, zapowiedź

Już dziś wystartuję na memoriale im. Janusza Sidły, który jak co roku odbędzie się Sopocie. Pobiegnę na 400m i będzie to dla mnie ostatni start przed zbliżającymi się Mistrzostwami Polski Seniorów. Wierzę, że będę w stanie powalczyć o życiówkę (48.98), tym bardziej, iż będzie z kim biegać. Obstawa zawodów zapowiada się bardzo ciekawie - krajowa czołówka oraz zawodnicy zza granicy. Jest szansa na wiele wiele wartościowych rezultatów, tak więc zachęcam do odwiedzenia stadionu leśnego w Sopocie:)


 
Pogoda według prognoz ma być idealna, a start ' u siebie ' zobowiązuje...




poniedziałek, 4 czerwca 2012

Żylewicz + Makroregion.

Od Akademickich Mistrzostw Polski sporo się działo. Przebiegłem się dwa razy 400m ppł, przy okazji pobiłem życiówkę:)

Zacznę od początku. 26 maja na memoriale im. Józefa Żylewicza po raz pierwszy w sezonie wystartowałem na 400m ppł. Był to dla mnie niezwykle ważny bieg, który przede wszystkim chciałem ukończyć. Ciągle czułem mięsień dwugłowy uda. Na treningu płotkowym poprzedzającym zawody byłem jeszcze zagubiony - nie czułem rytmu, biegałem asekuracyjnie. Noga ciągle mi doskwierała, przez co brakowało mi pewności siebie. Bieg na zawodach wyglądał dokładnie tak, jak trening. Zacząłem asekuracyjnie (23,3 na 5 płotków), później nie było wcale lepiej. Za szybko zmieniłem rytm na 14 kroków, drobiłem kroki przed płotkami. Dobiegłem ze słabym wynikiem - 54.53. Powinienem się załamać, ale wiedziałem, że stać mnie na dużo lepszy wynik. Potrzebowałem tylko zdrowia i kolejnego biegu.

Długo nie musiałem czekać, bo zaledwie tydzień. Wczoraj wystartowałem w Słupsku na Makroregionie Jun i Jun mł. Sytuacja z nogą wyglądała już dużo lepiej, ból był już niewielki. Ostatni trening wykonałem całkiem nieźle, przez co czułem się pewniej. Widziałem, że muszę pobiec mocno pierwsze pięć płotków i po prostu zerwać z asekuracyjnym bieganiem. Tak też zrobiłem, w przeciwieństwie do biegu z memoriału Żylewicza, osiągnąłem czas o ponad sekundę lepszy już na piątym płotku (22,15). Kolejne płotki pokonywałem w miarę płynnie, chociaż ciągle zbyt wysoko wybijałem się, przez co sporo traciłem. Zabrakło jeszcze obiegania, ale końcowy rezultat był dla mnie miłą niespodzianką - 52.95, czyli nowy rekord życiowy. Nareszcie uporałem się z tą przeklętą granicą 53s. Teraz czas na połamanie 52s.






wtorek, 22 maja 2012

Akademickie Mistrzostwa Polski - Bydgoszcz

Tak jak zapowiadałem - w miniony weekend wystartowałem w Bydgoszczy na Akademickich Mistrzostwach Polski. Były to niezwykle ciężkie, ale udane zawody. Startowałem indywidualnie w biegu na 400m oraz w dwóch sztafetach - 4x100 i 4x400m, gdzie wraz z kolegami zdobyliśmy dwa brązowe medale w typach uczelni.

Pierwszego dnia rozpocząłem rywalizację od sztafety 4x100m. Start w tej konkurencji był dla mnie sporym znakiem zapytania. Nie wiedziałem czy mój dwugłowy uda wytrzyma. Miałem pewne obawy, w końcu na zawody jechałem po blisko dwóch tygodniach bez mocnego treningu. Wszystko po to by wystartować w tej imprezie. Na rozgrzewce odczuwałem w mięśniu lekkie kłucie, ale przecież nie mogłem odpuścić i zawieść kolegów. Wystartowałem, odebrałem pałeczkę i na szczęście dobiegłem. Początkowo czas jaki się wyświetlił na tablicy to 44.51. Było to oczywiście niemożliwe, czas zweryfikowaliśmy u sędziów i wyszło 43.22. Wynik ten dał nam 7 miejsce klasyfikacji generalnej oraz 3 miejsce w uniwersytetach.

Po kilku godzinach przerwy przyszedł czas na 400m. Przyznam szczerze, że pomimo lekkiego bólu w nodze i przerwie w treningach liczyłem na dobry rezultat. Miałem do tego prawo, przecież trzy życiówki; na 100,300 i 500 metrów były wyznacznikiem wzrastającej formy. Liczyłem na to, iż uda mi się uzyskać chociaż przyzwoity wynik na poziomie 49,50. Niestety nie udało się. Od początku biegłem asekuracyjnie, nie byłem w stanie wejść w swój odpowiedni rytm. Miałem wrażenie, że lewa noga nie ma ochoty na szybkie bieganie... Na mecie zobaczyłem 50,70 i zostałem po prostu wryty w ziemię. Nie myślałem, że mogę pobiec aż tak słabo. Ostatnie dwa tygodnie były jednak kluczowe i myślę, że głównie stąd moja słabsza dyspozycja.



Kolejny dzień to już sztafeta 4x400m, gdzie również mięliśmy szansę na bardzo dobrą pozycję. Przyznam jednak, że bardziej od miejsca interesował mnie mój bieg na zmianie. Chciałem udowodnić sobie, że bieg z dnia wcześniejszego był nieporozumieniem. Pobiegłem dużo mocniej, ale niestety również dużo sztywniej. Szczególnie w końcówce biegu byłem bardzo spięty. Niemniej jednak wynik jaki osiągnąłem na zmianie był już całkiem przyzwoity - ok 49,1 - 49,2. To już daje nadzieję, na dobre wyniki w najbliższym czasie. Co do naszego wyniku - osiągnęliśmy 3,25,71 i zajęliśmy 3 miejsce w klasyfikacji uniwersytetów.


Z zawodów wróciłem zdrowy i co najważniejsze - z dwoma medalami. Myślę, że mogę być zadowolony, chociaż do pełni szczęścia zabrakło dobrego wyniku na 400m. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko trenować i cierpliwie czekać na rezultaty :)




czwartek, 17 maja 2012

Akademickie Mistrzostwa Polski - Bydgoszcz, zapowiedź

Dziś będzie krótko.

Jutro wyjeżdżam do Bydgoszczy na Akademickie Mistrzostwa Polski. Będzie to dla mnie pierwsza poważna impreza tego sezonu. Wystartuję w dwóch sztafetach - 4x100m, 4x400 oraz indywidualnie na 400m. Zapowiada się ciężki weekend. Mam nadzieję, że zdrowie pozwoli mi na stuprocentowe bieganie i będę mógł pokazać się z jak najlepszej strony.

Relacja już w niedziele.

sobota, 5 maja 2012

Otwarcie sezonu - Gdańsk 05.05.2012 (100 i 300m)

Otwarcie sezonu lekkoatletycznego mam za sobą. Dwie życiówki, dwa wartościowe rezultaty, które dają nadzieje, na szybkie bieganie w dalszej części sezonu. 100m - 11,22 PB (wiatr oficjalnie nie był mierzony, ale raczej wiało lekko w twarz). 300m - 35,36 PB, życiówka poprawiona o ponad pół sekundy. Może wyniki byłyby lepsze, gdyby nie totalna amatorszczyzna w wykonaniu organizatorów. Opóźnienie 30-40minut, brak pomiaru wiatru, niedziałający zegar z wynikami, czy chociażby czytanie finału setki 5 minut przed startem... NO COMMENT.


sobota, 21 kwietnia 2012

500m - 1,04,63 [ filmik ]

Jest życiówka! 1,04,63 ! Czyli dokładnie 0,5s szybciej niż w poprzednim roku. Międzyczasy - 11,60 -24,19 - 37,09 - 49,90 - 1,04,63. Jak widzicie po czasach, trochę za wolno pobiegłem 300m, ale nie ma co dyskutować, jest życiówka i to jest najważniejsze. Teraz wiem, że w sezonie będę w stanie ciekawie pobiec 400m.  Ciężka praca w okresie przygotowawczym nie poszła na marne. Jestem zadowolony :)


piątek, 20 kwietnia 2012

5OO.

'Pierwsza setka mocno, druga mocno, trzecią utrzymać, czwartą utrzymać, piątą wytrzymać'  !!!




Sobota, 21 dzień kwietnia, godzina 13.30 - sprawdzian na 500m. Nadszedł ten czas, aby zobaczyć co dało pół roku przygotowań. Póki co nie wiem gdzie jestem, wiem tyle, że jestem zdrowy i jutro postaram się dać z siebie wszystko. Ciśnienie na sprawdzenie wypracowanej do tej pory dyspozycji jest duże. W końcu jutrzejszy bieg to nic innego jak zawody, z jedną różnicą - zamiast rywali na bieżni będę miał przeciwnika w głowie. Będzie starał się sparaliżować mnie myślą o zmęczeniu, o tym co mnie czeka zaraz po biegu. Jednak tego się nie obawiam. Ja przecież chcę się zmęczyć! Mam nadzieję, że na mecie padnę, ale usłyszę, że życiówka pękła. Czas jaki osiągnę pokaże mi gdzie jestem w tym momencie. Rok temu było 1,05,12, ale już w maju, dokładnie trzeciego. Dwa tygodnie różnicy w tym okresie to sporo, jednak nie byłbym sobą gdybym nie liczył na nowy 'personal best'. Sporo zależy także od pogody, ale ta akurat nie zapowiada się źle. Wierzę, że powalczę, przecież nie odpoczywałem, nie miałem kontuzji, nie chorowałem. Zdarzały się drobne urazy czy przeziębienia, ale to wszystko wyszło bardziej na plus, niż minus. Jak będzie? To okaże się jutro.



Poniżej możecie zobaczyć jak to wyglądało rok temu...

czwartek, 12 kwietnia 2012

Potreningowa agonia.

Bomba? zgon? Jak jeszcze można określić stan tego wieeelkiego zmęczenia, występującego zaraz po mocnym treningu, czy też biegu ? W tym momencie poświęcam chwilę na przemyślenie sprawy. Zastanawiam się, czy można jeszcze bardziej dosadnie określić coś, co już jest ujęte bardzo wymownie.  Szukam, myślę i po głębszym zastanowieniu chyba mam... Agonia !  Dla pewności sprawdzam definicję i oto co widzę: "Agonia – to proces umierania poprzedzający śmierć, czyli okres poprzedzający ustanie funkcji życiowych organizmu." Całkiem trafne stwierdzenie, chociaż dalszy ciąg brzmi jeszcze lepiej - "Agonia charakteryzuje się przede wszystkim upośledzeniem czynności układu oddechowego, krążenia oraz ośrodkowego układu nerwowego, a co za tym idzie utratą świadomości i porażeniem mięśniowym." Dokładnie tak to u mnie wczoraj wyglądało. Ciekawe kto to opisał? Może jakiś 400metrowiec ? :P



Sześć odcinków, trzy na plotach, trzy płaskie. Dokładniej, to 3x200m ppł i 3x300m. Czasy, które miałem wykręcić nie były jakoś nadzwyczaj mocne. Byłem przekonany, iż trening będzie lekki i przyjemny. Założę kolce, przebiegnę się luźnym rytmem i będzie po sprawie. Z pewnością, tak by to właśnie wyglądało, gdybym biegał wszystko w czasach... Co tu dużo pisać, wczoraj mnie poniosło praktycznie na wszystkich odcinkach. Biegałem jak spuszczony z łańcucha. Niestety (dla mnie) skończyło się to ciężkim nokautem. Kilkanaście minut wyjętych z życiorysu, kilkanaście minut agonii. W takich chwilach do głowy przychodzą bardzo dziwne myśli i pytania typu: Po co Ci to było? Nie lepiej siedzieć wygodnie w fotelu przeglądając facebooka? Kto choć raz przeżył ten stan, dokładnie wie o czym mówię, a raczej piszę. Zwątpienie przechodzi po chwili, wracamy do siebie i nie możemy doczekać się kolejnego treningu. Tak to właśnie działa. Dziwne, ale prawdziwe :)

Chociaż czasami jest ciężko, to jednak wizja startu na najważniejszej imprezie sezonu zawsze daje dużego kopa i mobilizuje do działania. Na mecie nie liczy się nic poza wynikiem. Widząc życiówkę zapominamy o tym jak ciężko było, cieszymy się chwilą...


niedziela, 8 kwietnia 2012

Saucony Showdown - recenzja

Saucony Showdon to flagowy produkt amerykańskiej firmy produkującej sprzęt lekkoatletyczny. Są to kolce typowo sprinterskie, które powstały we współpracy z jednym z najlepszych sprinterów ostatnich lat -Wallacem Spearmonem (siódmy wynik w  historii biegu na 200m - 19,65).



Na pierwszy rzut oka, kolce wydają się bardzo solidnie wykonane i rzeczywiście tak jest. Nie znajdziemy w nich siateczek, czy też innych łatwo niszczących się wstawek. W tym modelu zastosowano tylko i wyłącznie bardzo trwałe materiały, które sprawiają również, iż kolce prezentują się naprawdę dobrze.

Buty te cechuje przede wszystkim twarda i odpowiednio wyprofilowana podeszwa, dzięki czemu nasz bieg jest jeszcze bardziej agresywny. Dodatkowo wielkim atutem tego modelu jest aż dziesięć wkrętów na but ! Daje to niesamowitą przyczepność, szczególnie na łuku. Do tej pory nie spotkałem się z taką ilością w żadnych innych kolcach. Jest to oczywiście duża zaleta. Profil podeszwy jest podobny do kolców Nike - Superfly G5, R2 czy chociażby R3. Także, jeśli biegaliście w którymś z tych modeli, to nie powinno być dużej różnicy przy ewentualnej zmianie na Showdowny.


Kolejną bardzo ważną rzeczą jest trzymanie stopy. Biegając w tym modelu, możemy być pewni, iż nasza stopa przez cały czas trwania biegu pozostanie  na swoim miejscu. Oprócz tradycyjnego wiązania w bucie zastosowano zamek błyskawiczny, który sprawia, iż trenuje się w nich jeszcze bardziej komfortowo.


Wiele osób ma wątpliwości co do zamków, ale w Showdownach zastosowano dodatkowo zapięcie na rzep, który chroni przed rozsunięciem się zamka w czasie biegu. Kolce są także dosyć lekkie (jak na taką budowę). Podobnie wyglądające modele są nieco cięższe, np. wspomniane wyżej Nike Superfly R2, R3 czy też Nike Powercat 3

Podsumowując - kolce naprawdę warte uwagi. Jeśli ktoś lubi twarde i agresywne, to jest to bardzo dobra opcja. Polecam je wszystkim sprinterom oraz płotkarzom, szukającym szybkiego modelu. Na pewno was nie zawiodą.

Co do możliwości zakupu, to w Polsce dosyć ciężko je dostać, a jeśli już to za ok. 400zł. Lepszą opcją jest ściągnięcie ich z USA, gdzie np. na http://www.firsttothefinish.com można było je dostać za 20 dolarów. Ja właśnie w ten sposób dokonałem zakupu i łącznie z przesyłką kolce kosztowały mnie ok 130zł. Przyjemna cena, prawda?





sobota, 7 kwietnia 2012

Święta w Pucku, część pierwsza.

Tak wygląda nasz ośrodek
Od kilku dni przebywam na obozie w Pucku, więc wypadałoby napisać kilka słów jak mi idzie. Póki co mam za sobą  trzy dni i jestem w sumie umiarkowanie zadowolony. Warunki do treningu są naprawdę dobre - siłownia i hala zaraz za rogiem, do stadionu ok. 100m. Jedynie pogoda mogłaby być bardziej łaskawa. Kilka stopni powyżej zera oraz deszcz zdecydowanie nie ułatwiają biegania, szczególnie tego szybszego.


Pogoda na dziś :)
No właśnie, a dziś było szybko i niestety mokro. Trening ciężki (3x2x300m), założenia ciekawe (45,45 - 42,42 - 39 i 37), ale jak to ostatnio bywa - pogoda musiała dorzucić swoje trzy grosze, przez co odcinki biegaliśmy wolniej. Do założeń dodaliśmy po sekundzie i wyszło 46,46 - 43,43 - 40 i 38. Dużo nie straciliśmy, a i tak było szybko - najszybciej w tym sezonie.


Wczoraj pogoda była lepsza, chociaż nie optymalna. Temperatura ciągle wczesno-jesienna. Co do treningu, to biegaliśmy płotki (4x6pł na 4 kroki) + setki (2x13s, 2x12,5s, 1x11,8). Poniżej możecie zobaczyć jak mi szło na płotach. Filmików z setek nie mam, ale póki co jest za wolno, żeby puszczać to w internet :P - oczywiście żartuję. Takie po prostu były założenia. Na dużo szybsze odcinki przyjdzie odpowiednia pora, już niedługo.




Tyle na dziś ode mnie. Jutro wrzucę obiecaną recenzję kolców - Saucony Showdown, zatem stay tuned ! Wesołych Świąt :)





środa, 4 kwietnia 2012

Jesienny kwiecień

Kolejny wpis miałem napisać z obozu, na który wyjeżdżam jutro, ale postanowiłem skleić kilka zdań już dziś.
Po przełajach nie ma już śladu. Wczoraj normalna siłownia z zarzutem 2x2x90% (100kg). Dziś płotki - 6 odcinków x 5pł na 60m, które biegałem na 4 kroki, zmieniając co płotek nogę atakującą. Wyszło przyzwoicie, nadal walczyłem z nogą zakroczną, ale z treningu na trening jest coraz lepiej. Do tego 4x60m na  85-90%, jak widzicie - coraz szybsze bieganie.
Z kolei jutro czeka mnie bardzo ciekawy trening - 3x500m, założenia:1,30 / 1,20 / 1,10 - przerwy prawdopodobnie 9 i 15 minut. Przy pogodzie adekwatnej do kwietnia, nie byłoby problemów z wykonaniem odcinków w czasach. Niestety to co mamy za oknem, przypomina bardziej późną jesień, niż wczesną wiosnę.  Jak widać poniżej pogoda na jutro także nie zapowiada się przyjemnie. Niska temperatura, deszcz, 8m/s wiatr? Brakuje jeszcze gradu, śniegu i hmm burzy ? Nie zanosi się na ciepły wiosenny dzień, ale prawda jest taka, iż niezależnie od warunków atmosferycznych, trzeba będzie założyć kolce i pobiec 500tki w odpowiednich czasach.
źródło - pogodynka.pl
Późno już, pójdę się spakować. Jutro po treningu wyjeżdżam do zapowiadanego wcześniej Pucka. Święta poza domem - żyć nie umierać.

Ps. Właśnie wyjrzałem przez okno i zobaczyłem śnieg. Jutro nic mnie nie zdziwi - nawet burza.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Relacja z Akademickich Mistrzostw Polski w biegach przełajowych.

Akademickie Mistrzostwa Polski w biegach przełajowych zaliczone.  Absolutny debiut na takim dystansie i w takiej imprezie uważam za udany. Pomimo tragicznej pogody - grad, śnieg, deszcz i około 0C, udało się ukończyć dystans - 4,5km (4,7km w rzeczywistości) bez; upadków, kontuzji i innych nieprzyjemnych sytuacji.

Bieg na 4,5 km odbywał się w arcytrudnych warunkach. Już na rozgrzewce było nieciekawie, deszcz, grad i śnieg niesamowicie utrudniały utrzymanie ciepła, w sumie to przed samym startem wszyscy byli już przemoczeni i zziębnięci. Bieg zaplanowano na godzinę 11.00 i na szczęście odbyło się bez poślizgów. Na strzał startera ruszyło ok 220 zawodników, w związku z czym tłok na starcie był dosyć spory. Ja odpuściłem początek, chciałem uniknąć przepychanek i niepotrzebnego ryzyka kontuzji. Pierwszą część dystansu biegłem dosyć luźno, swobodnie, po 1,7km byłem na 162 miejscu. W późniejszej fazie biegu wyprzedziłem kilkunastu zawodników i ostatecznie ukończyłem bieg na 144 miejscu. Na mecie nie padłem, było ciężko, ale 400m dużo mocniej zwala z nóg ;] Czas - 18.36, średnia na km 3,54. Może powinienem ruszyć nieco mocniej, ale czy to by coś zmieniło? Najważniejsze dla mnie jest to, że dobiegłem cały i zdrowy.

Co do organizacji, to było kilka wpadek organizatorów - przede wszystkim nie zostały zabezpieczone na trasie fragmenty asfaltowe, przez co duża większość zawodników biegnąca w kolcach miała problemy z utrzymaniem rytmu. Rozłożenie gumy, czy wysypanie piasku nie kosztowałoby wiele, a znacznie ułatwiłoby rywalizację. Zamknięta hala także była sporym utrudnieniem - brak możliwości ogrzania się przed czy po biegu był jakimś nieporozumieniem. Na szczęście były też pozytywy, ciekawe upominki - ręczniki z logo Akademickich Mistrzostw Świata, czy też medale, które otrzymywał każdy uczestnik mistrzostw. 

Podsumowując - był to dobry trening, absolutnie nie nastawiałem się na jakiekolwiek miejsce, całą imprezę traktowałem z przymrużeniem oka. Co ciekawie - na liście startowej nie było praktycznie żadnych sprinterów/400metrówów. 4.5 km to trochę za dużo jak na tak specyficzny trening, który aktualnie wykonuję. Cieszę się, że mogłem wystartować, przypomnieć sobie co oznaczają przełaje (dla sprintera) i w jakiś sposób pomóc uczelni. Teraz skupiam się wyłącznie na stadionie, który jest dla mnie absolutnym priorytetem. W środę wyjeżdżam na obóz - kolejny wpis już z Pucka.

Na koniec ciekawy filmik, pokazujący jak powinno się dopingować kolegów na trasie biegu :)

niedziela, 25 marca 2012

Zimowy sen mija.


Dokładnie 10 dni temu zakończyłem obóz w Szklarskiej Porębie , już w planach mam kolejny - tym razem w Pucku (4-10.04). Zbliżające się zgrupowanie będzie dosyć krótkie - potrwa tylko tydzień, ale na szczęście odbędzie się w przerwie świątecznej, przez co nie opuszczę zajęć na uczelni. Przed obozem czeka mnie jeszcze  wyjazd do Łodzi na Akademickie Mistrzostwa Polski w biegach przełajowych (30-31.03), gdzie pobiegnę 4,5km. Będzie to absolutny debiut w tak długim biegu. Najdłuższym dystansem jaki pokonałem w przełajach były 2km - sześć lat temu, także zbliżające się AMPy będą dla mnie dużym sprawdzianem własnych możliwości.



Po powrocie z Łodzi do sezonu pozostanie nieco ponad miesiąc, przygotowania wejdą w decydującą fazę. Długie tempa i ciężkie treningi siłowe zostaną zastąpione treningami krótszymi, ale bardziej intensywnymi. Przerwy wydłużą się, odcinki będziemy biegać coraz szybciej, zaś buty zamienimy na kolce. Zaczniemy szybsze bieganie, po to by ciężką zimową pracę przerobić na szybkość i wytrzymałość szybkościową. Tak w dużym skrócie można opisać to co czeka nas w najbliższym miesiącu. Teraz mamy końcówkę marca i w sumie jest to okres przejściowy, powoli zaczyna się to co opisałem powyżej. W miniony piątek biegaliśmy już 'setki' w kolcach, podobnie jak ostatni odcinek podczas wczorajszego treningu tempowego (6x600m).

Jeśli już piszę o kolcach, to  muszę pochwalić nowym zakupem, otóż ostatnio dotarł do mnie model widoczny na zdjęciu powyżej - Saucony Showdown. Póki co biegałem w nich tylko kilka odcinków, ale muszę przyznać, że są szybkie. W najbliższych dniach postaram się dokładnie opisać ten model, także spodziewajcie się recenzji ;)






środa, 7 marca 2012

Ciężka Szlarska.

To był dzień! To był trening! Chciałoby się powiedzieć - Rocky Balboa, ucz się od nas ciężkiej roboty. To co dziś wykonaliśmy można byłoby spokojnie wstawić do scenariusza jednej z części filmu o włoskim bokserze. Dziś zajechaliśmy się tak jak on podczas swoich przygotowań do kluczowych walk. Oprócz wejścia na szczyt, mięliśmy do zrobienia trening wytrzymałościowy. Brzmi ciekawie i tak też było.

Zaczęliśmy od wejścia na Szrenicę (1362m n.p.m), zajęło nam to ok. 50min. Następnie zostaliśmy praktycznie na samym szczycie i zaczęliśmy tą ciekawszą stronę dzisiejszej wycieczki.
Do przebiegnięcia mięliśmy - 9x300m w seriach 3-3-3. Pierwsze sześć odcinków biegaliśmy pod górę, ostatnie trzy z góry, ale dosyć żwawo. Cała ta mieszanka mocno nas zmasakrowała. Dorzucimy do tego wczorajszą (bardzo ciężką) siłę biegową i poniedziałkowe wejście na Wysoki Kamień (1058m n.p.m), a otrzymamy odpowiedź na pytanie - jak czują się nasze nogi. Oczywiście oprócz głównych treningów, po południu wychodzimy na kolejne. Być może nie są intensywne jak te poranne, ale uwierzcie - potrafią nieźle zmęczyć.


Podsumowując pierwsze trzy dni obozu, to póki co jest bardzo intensywnie. Nie doszliśmy nawet do połowy zgrupowania, a nogi mamy drewniane. Pozostało jeszcze siedem dni, które powinny być już nieco spokojniejsze, tego się trzymamy.

Poniżej krótki filmik z dzisiejszych trzysetek, tak to właśnie wyglądało.




piątek, 2 marca 2012

Czas na Marzec !


Luty za nami, czas na marzec ! Czyli ostatni miesiąc treningu objętościowego. W kwietniu będziemy już przerabiać przebiegnięte kilometry i przerzucone kilogramy na szybkość oraz wytrzymałość szybkościową, ale o tym za miesiąc. Teraz mamy najdziwniejszy miesiąc w roku, w którym śnieg może spaść nawet jak nic na to nie wskazuje, a słońce wyjść zza chmur w najmniej oczekiwanym momencie. Marzec, to także miesiąc, w którym wielu zawodników wraca do ciężkiej pracy po sezonie halowym. Ja już nie pamiętam co to start pod dachem, mój ostatni miał miejsce cztery lata temu. Od tego momentu zawsze starałem się jak najlepiej przygotować do sezonu letniego, odpuszczając starty w hali. W tym roku wszystko wygląda podobnie. Póki co bez większych problemów związanych ze zdrowiem realizuję założenia treningowe. Co prawda, były problemy ze stopą, ale na szczęście już jest dobrze i bez zakłóceń mogę podążać do najważniejszej imprezy sezonu - Mistrzostw Polski.
Droga do tego, by być tam w optymalnej formie jest jeszcze długa, a najbliższym przystankiem na tej trasie, będzie - Szklarska Poręba. Właśnie tam wyjadę już jutro, na dziesięciodniowe zgrupowanie. Oczywiście pociąg i 15h niesamowicie przyjemnej podróży. Nie jest to zbyt miła perspektywa, ale wszystko jest do przeżycia. W styczniu jadąc na obóz do Muszyny, spędziłem w pociągu 18h, więc 15h nie będzie mi straszne :) ! Dziesięć dni podczas których będę mógł skupić się wyłącznie na treningu oraz regeneracji zdecydowanie wynagrodzi mi podróż naszymi najnowocześniejszymi pociągami.
Kolejne wpisy już ze Szklarskiej (o ile dotrę).

Na zakończenie - filmik z mojego rekordowego zarzutu (20.02.12), 110kg



poniedziałek, 20 lutego 2012

Sto dwadzieścia :)

Właśnie wróciłem z (mam nadzieję) ostatniego egzaminu w tej sesji, która trwała w moim przypadku blisko miesiąc. Za sprawą zgrupowania w Muszynie, musiałem przenieść większość egzaminów na późniejsze terminy. Na szczęście nikt z wykładowców nie robił mi z tego powodu problemów i dzięki temu od dziś mogę poświęć dużo więcej uwagi na trening oraz wszystko co wiąże się z tym pojęciem.

Mój ostatni wpis był pisany z obozu w Muszynie, który udało mi się przepracować praktycznie w 100%. Obeszło się bez kontuzji i jakichkolwiek przeziębień. Wróciłem zdrowy i gotowy do kolejnych treningów. Od ponad tygodnia trenuję już w Sopocie i muszę przyznać, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Potwierdzeniem moich słów są dwie życiówki uzyskane na siłowni. W poniedziałek 13 lutego udało mi się w ostatniej serii wyciskania na klatę, podnieść 115 kg. Serie podczas tego treningu wyglądały następująco : 10x65kg + 8x75kg + 6x85kg + 4x95kg + 1x110kg + 1x115kg. Kolejny trening siłowy zaliczyłem trzy dni później. Ku mojemu zdziwieniu udało mi się wycisnąć jeszcze więcej. Sytuacja z seriami wyglądała podobnie do tej z poniedziałku, lecz w każdej serii było o 5kg mniej - czyli zamiast 65 - 60, 75-70 etc. W końcowej serii  wycisnąłem 120kg i jest to mój nowy rekord życiowy. W roku 2011 w tym samym okresie uzyskałem 113kg, tak więc progres jest.

W poprzednim tygodniu dobry humor spowodowany życiówkami został zakłócony przez lekką kontuzję stopy, która zaczęła mnie boleć w poniedziałek po wyjściu ze sklepu (sic!). W pierwszej chwili zbagatelizowałem sprawę, sądząc, iż zaraz wszystko wróci do normy. Następnego dnia ból utrzymywał się na podobnym poziomie i choć udało mi się wykonać trening (10x200m), to na ostatnim odcinku czułem już znaczne kłucie. Wtedy dotarło do mnie, że to może być coś poważnego. Od razu zakupiłem niezawodny Elmetacin oraz Opokan w tabletkach. Taki zestaw pomógł mi zwalczyć ból i nie musiałem przerywać treningów - trenowałem nieco luźniej, ciągle uważając na stopę. Jeszcze podczas piątkowego treningu tempowego w hali (5+5x 1' po 320m) czułem delikatne kłucie na wirażach, ale nie był to ból, który uniemożliwiałby mi swobodne bieganie.  Mam nadzieję, że był to tylko chwilowy odzew zmęczonej stopy po ciężkiej robocie wykonanej w górach. Na kontuzje nie ma czasu, tym bardziej, że za dwa tygodnie czeka mnie kolejne zgrupowanie - ( 04.03 - 13.03.2012 Szklarska Poręba). Do tego czasu muszę być w 100% zdrowy ! :)












środa, 1 lutego 2012

Obóz Muszyna - relacja pierwsza.


Cztery dni obozu już za mną, więc napisze kilka słów na temat treningu. Póki co nogi lekko zmasakrowane, ale jest to jak najbardziej normalne. Zawsze pierwsze dni są ciężkie, później jest już z górki. 

Niedziela - Tylko rozbieganie, jako że 17h w pkp dało się we znaki. Trzeba było odpocząć.
Poniedziałek - Pierwsza taka siłownia od ok. dwóch miesięcy - czyli mocna :) Przede wszystkim duże obciążenia i sporo ćwiczeń. II trening - sala.
Wtorek - 8x3 min biegane dosyć spokojnie, z uwagi na to, że dopiero wracamy do treningów objętościowych. II trening - sala.
Dziś udaliśmy w góry na pierwszą wycieczkę. Do zdobycia mięliśmy jeden ze szczytów Beskidu Sądeckiego – Jaworzynę Krynicką - 1114m n.p.m. Na pierwszy rzut oka wydaje się dosyć nisko, ale przewyższenie nad ośrodkiem w którym mieszkamy  wynosi ok 650m, w związku z czym nie było lekko. Dodatkowo niska temperatura ok (-25 C) i świeży śnieg znacznie utrudniały nam wejście. Były momenty, kiedy nogi dosłownie się paliły, ale w niezłym  zdobyliśmy szczyt. Wróciliśmy zbiegając, przeżyliśmy. Kolejna wycieczka już w sobotę. II trening - stretching/rozciąganie. III trening - sauna.

Zdjęcia z dzisiejszej wycieczki...















piątek, 27 stycznia 2012

Chwile przed obozem

Ostatnio częstotliwość wpisów na moim blogu znacznie spadła. Wszystkiemu winna jest sesja, która znacznie ograniczyła mnie czasowo. Mam nadzieję, że po jej zakończeniu będę mógł pisać częściej. Jednak wracając do tego co działo się ostatnio u mnie, to...

We wtorek zakończyłem okres 'zimowego przebudzenia', czyli nieco szybszego biegania. Ostatni trening z tej serii okazał się bardzo ciężki, żeby nie napisać - destrukcyjny. Pięć bardzo mocnych setek na pięciominutowych przerwach przypomniały mi jak wygląda dobry zgon. Trening nie zapowiadał się tak źle, ale  zbyt mocno pobiegłem pierwsze trzy odcinki - kolejne dwa  tylko dokończyły dzieła :)

Trening siły biegowej w Ornecie
Wczoraj zrobiłem siłę biegową. Standardowo - kilka serii skipów i wieloskoków w interwałach, które jak zawsze dosyć mocno weszły w nogi. Było to dobre przypomnienie tego co czeka mnie już pojutrze w Muszynie. Właśnie tam spędzę najbliższe dni. Liczę  na sporo kilometrów i przede wszystkim zdrowie. Mam nadzieję, że uda mi się wykonać wszystkie założenia związane z treningiem.

Już niedługo postaram się wrzucić relacje z obozu, zdjęcia oraz filmiki :)

czwartek, 12 stycznia 2012

Ciężki okres.

Podejrzewam, że chodziło o zakrok:)
Po chwili przerwy w pisaniu - powracam :) Długo mnie nie było, ale po ostatnich dniach stwierdzam, że doba jest za krótka. Brakuje snu, zaliczenia niszczą,  treningi coraz intensywniejsze, a sesja dopiero nadchodzi :)
Nie brzmi to dobrze, ale trzeba będzie wszystko pogodzić - nie ma innego wyjścia. Ostatni tydzień był dosyć ciężki, nie tylko z powodu zbliżającej się sesji, ale również za sprawą roboty, którą przyszło mi wykonać na bieżni. Nie było lekko, sami spójrzcie...


Środa (04.01.12) - Nie pamiętam, abym w styczniu biegał tak szybko, jak tego dnia. Trening typowo sprawdzający - trzy odcinki, ostatni bardzo mocny. Wyglądało to tak - 500m przerwa 9', 500m przerwa 15', 500m. Czasy: 1,30 - 1,20 - 1,10. Trening zakończyłem z wynikiem dokładnie takim, jaki miałem uzyskać, czyli 1,10'. Pierwszy odcinek pobiegłem delikatnie za szybko (1,27,50), drugi za wolno (1,22), lecz ostatni był idealnie w czasie - 1,10. Ostatnie dwa odcinki w kolcach. Tak szybkie bieganie w okresie zimowym było dla mnie sporą nowością.

Piątek (05.01.12) - Hala AWF i sporo płotków. 5x5pł rozstawione co 8,5m i 10m + 5x100m ppł (rozstaw do 400m ppł). Przerwy między odcinkami były dosyć krótkie, ale wystarczające by wypocząć. Podczas treningu skupiałem się głównie na nodze zakrocznej z którą ciągle mam mały problem. Do sezonu muszę poprawić jej pracę. Głównie chodzi o to, aby szybciej zbierać ją po zejściu z płotka.

W minioną sobotę było już luźniej - Do przebiegnięcia miałem sześć odcinków (500m - 300m) x 3 w czasach: 1,35 - 51, 1,30 - 48, 1,25 - 45. Ostatnia seria w kolcach. Trening wykonany spokojnie, chociaż nie mogę napisać, żebym się nie zmęczył :)

Treningi w ostatnim czasie były dosyć intensywne, ale już niedługo znowu zacznie się etap ładowania baterii, czyli biegania nieco wolniejszego, ale z większą ilością odcinków. Taki trening rozpocznę prawdopodobnie  od obozu w Muszynie,  który odbędzie się w dniach 29 styczeń - 9 luty.