sobota, 21 kwietnia 2012

500m - 1,04,63 [ filmik ]

Jest życiówka! 1,04,63 ! Czyli dokładnie 0,5s szybciej niż w poprzednim roku. Międzyczasy - 11,60 -24,19 - 37,09 - 49,90 - 1,04,63. Jak widzicie po czasach, trochę za wolno pobiegłem 300m, ale nie ma co dyskutować, jest życiówka i to jest najważniejsze. Teraz wiem, że w sezonie będę w stanie ciekawie pobiec 400m.  Ciężka praca w okresie przygotowawczym nie poszła na marne. Jestem zadowolony :)


piątek, 20 kwietnia 2012

5OO.

'Pierwsza setka mocno, druga mocno, trzecią utrzymać, czwartą utrzymać, piątą wytrzymać'  !!!




Sobota, 21 dzień kwietnia, godzina 13.30 - sprawdzian na 500m. Nadszedł ten czas, aby zobaczyć co dało pół roku przygotowań. Póki co nie wiem gdzie jestem, wiem tyle, że jestem zdrowy i jutro postaram się dać z siebie wszystko. Ciśnienie na sprawdzenie wypracowanej do tej pory dyspozycji jest duże. W końcu jutrzejszy bieg to nic innego jak zawody, z jedną różnicą - zamiast rywali na bieżni będę miał przeciwnika w głowie. Będzie starał się sparaliżować mnie myślą o zmęczeniu, o tym co mnie czeka zaraz po biegu. Jednak tego się nie obawiam. Ja przecież chcę się zmęczyć! Mam nadzieję, że na mecie padnę, ale usłyszę, że życiówka pękła. Czas jaki osiągnę pokaże mi gdzie jestem w tym momencie. Rok temu było 1,05,12, ale już w maju, dokładnie trzeciego. Dwa tygodnie różnicy w tym okresie to sporo, jednak nie byłbym sobą gdybym nie liczył na nowy 'personal best'. Sporo zależy także od pogody, ale ta akurat nie zapowiada się źle. Wierzę, że powalczę, przecież nie odpoczywałem, nie miałem kontuzji, nie chorowałem. Zdarzały się drobne urazy czy przeziębienia, ale to wszystko wyszło bardziej na plus, niż minus. Jak będzie? To okaże się jutro.



Poniżej możecie zobaczyć jak to wyglądało rok temu...

czwartek, 12 kwietnia 2012

Potreningowa agonia.

Bomba? zgon? Jak jeszcze można określić stan tego wieeelkiego zmęczenia, występującego zaraz po mocnym treningu, czy też biegu ? W tym momencie poświęcam chwilę na przemyślenie sprawy. Zastanawiam się, czy można jeszcze bardziej dosadnie określić coś, co już jest ujęte bardzo wymownie.  Szukam, myślę i po głębszym zastanowieniu chyba mam... Agonia !  Dla pewności sprawdzam definicję i oto co widzę: "Agonia – to proces umierania poprzedzający śmierć, czyli okres poprzedzający ustanie funkcji życiowych organizmu." Całkiem trafne stwierdzenie, chociaż dalszy ciąg brzmi jeszcze lepiej - "Agonia charakteryzuje się przede wszystkim upośledzeniem czynności układu oddechowego, krążenia oraz ośrodkowego układu nerwowego, a co za tym idzie utratą świadomości i porażeniem mięśniowym." Dokładnie tak to u mnie wczoraj wyglądało. Ciekawe kto to opisał? Może jakiś 400metrowiec ? :P



Sześć odcinków, trzy na plotach, trzy płaskie. Dokładniej, to 3x200m ppł i 3x300m. Czasy, które miałem wykręcić nie były jakoś nadzwyczaj mocne. Byłem przekonany, iż trening będzie lekki i przyjemny. Założę kolce, przebiegnę się luźnym rytmem i będzie po sprawie. Z pewnością, tak by to właśnie wyglądało, gdybym biegał wszystko w czasach... Co tu dużo pisać, wczoraj mnie poniosło praktycznie na wszystkich odcinkach. Biegałem jak spuszczony z łańcucha. Niestety (dla mnie) skończyło się to ciężkim nokautem. Kilkanaście minut wyjętych z życiorysu, kilkanaście minut agonii. W takich chwilach do głowy przychodzą bardzo dziwne myśli i pytania typu: Po co Ci to było? Nie lepiej siedzieć wygodnie w fotelu przeglądając facebooka? Kto choć raz przeżył ten stan, dokładnie wie o czym mówię, a raczej piszę. Zwątpienie przechodzi po chwili, wracamy do siebie i nie możemy doczekać się kolejnego treningu. Tak to właśnie działa. Dziwne, ale prawdziwe :)

Chociaż czasami jest ciężko, to jednak wizja startu na najważniejszej imprezie sezonu zawsze daje dużego kopa i mobilizuje do działania. Na mecie nie liczy się nic poza wynikiem. Widząc życiówkę zapominamy o tym jak ciężko było, cieszymy się chwilą...


niedziela, 8 kwietnia 2012

Saucony Showdown - recenzja

Saucony Showdon to flagowy produkt amerykańskiej firmy produkującej sprzęt lekkoatletyczny. Są to kolce typowo sprinterskie, które powstały we współpracy z jednym z najlepszych sprinterów ostatnich lat -Wallacem Spearmonem (siódmy wynik w  historii biegu na 200m - 19,65).



Na pierwszy rzut oka, kolce wydają się bardzo solidnie wykonane i rzeczywiście tak jest. Nie znajdziemy w nich siateczek, czy też innych łatwo niszczących się wstawek. W tym modelu zastosowano tylko i wyłącznie bardzo trwałe materiały, które sprawiają również, iż kolce prezentują się naprawdę dobrze.

Buty te cechuje przede wszystkim twarda i odpowiednio wyprofilowana podeszwa, dzięki czemu nasz bieg jest jeszcze bardziej agresywny. Dodatkowo wielkim atutem tego modelu jest aż dziesięć wkrętów na but ! Daje to niesamowitą przyczepność, szczególnie na łuku. Do tej pory nie spotkałem się z taką ilością w żadnych innych kolcach. Jest to oczywiście duża zaleta. Profil podeszwy jest podobny do kolców Nike - Superfly G5, R2 czy chociażby R3. Także, jeśli biegaliście w którymś z tych modeli, to nie powinno być dużej różnicy przy ewentualnej zmianie na Showdowny.


Kolejną bardzo ważną rzeczą jest trzymanie stopy. Biegając w tym modelu, możemy być pewni, iż nasza stopa przez cały czas trwania biegu pozostanie  na swoim miejscu. Oprócz tradycyjnego wiązania w bucie zastosowano zamek błyskawiczny, który sprawia, iż trenuje się w nich jeszcze bardziej komfortowo.


Wiele osób ma wątpliwości co do zamków, ale w Showdownach zastosowano dodatkowo zapięcie na rzep, który chroni przed rozsunięciem się zamka w czasie biegu. Kolce są także dosyć lekkie (jak na taką budowę). Podobnie wyglądające modele są nieco cięższe, np. wspomniane wyżej Nike Superfly R2, R3 czy też Nike Powercat 3

Podsumowując - kolce naprawdę warte uwagi. Jeśli ktoś lubi twarde i agresywne, to jest to bardzo dobra opcja. Polecam je wszystkim sprinterom oraz płotkarzom, szukającym szybkiego modelu. Na pewno was nie zawiodą.

Co do możliwości zakupu, to w Polsce dosyć ciężko je dostać, a jeśli już to za ok. 400zł. Lepszą opcją jest ściągnięcie ich z USA, gdzie np. na http://www.firsttothefinish.com można było je dostać za 20 dolarów. Ja właśnie w ten sposób dokonałem zakupu i łącznie z przesyłką kolce kosztowały mnie ok 130zł. Przyjemna cena, prawda?





sobota, 7 kwietnia 2012

Święta w Pucku, część pierwsza.

Tak wygląda nasz ośrodek
Od kilku dni przebywam na obozie w Pucku, więc wypadałoby napisać kilka słów jak mi idzie. Póki co mam za sobą  trzy dni i jestem w sumie umiarkowanie zadowolony. Warunki do treningu są naprawdę dobre - siłownia i hala zaraz za rogiem, do stadionu ok. 100m. Jedynie pogoda mogłaby być bardziej łaskawa. Kilka stopni powyżej zera oraz deszcz zdecydowanie nie ułatwiają biegania, szczególnie tego szybszego.


Pogoda na dziś :)
No właśnie, a dziś było szybko i niestety mokro. Trening ciężki (3x2x300m), założenia ciekawe (45,45 - 42,42 - 39 i 37), ale jak to ostatnio bywa - pogoda musiała dorzucić swoje trzy grosze, przez co odcinki biegaliśmy wolniej. Do założeń dodaliśmy po sekundzie i wyszło 46,46 - 43,43 - 40 i 38. Dużo nie straciliśmy, a i tak było szybko - najszybciej w tym sezonie.


Wczoraj pogoda była lepsza, chociaż nie optymalna. Temperatura ciągle wczesno-jesienna. Co do treningu, to biegaliśmy płotki (4x6pł na 4 kroki) + setki (2x13s, 2x12,5s, 1x11,8). Poniżej możecie zobaczyć jak mi szło na płotach. Filmików z setek nie mam, ale póki co jest za wolno, żeby puszczać to w internet :P - oczywiście żartuję. Takie po prostu były założenia. Na dużo szybsze odcinki przyjdzie odpowiednia pora, już niedługo.




Tyle na dziś ode mnie. Jutro wrzucę obiecaną recenzję kolców - Saucony Showdown, zatem stay tuned ! Wesołych Świąt :)





środa, 4 kwietnia 2012

Jesienny kwiecień

Kolejny wpis miałem napisać z obozu, na który wyjeżdżam jutro, ale postanowiłem skleić kilka zdań już dziś.
Po przełajach nie ma już śladu. Wczoraj normalna siłownia z zarzutem 2x2x90% (100kg). Dziś płotki - 6 odcinków x 5pł na 60m, które biegałem na 4 kroki, zmieniając co płotek nogę atakującą. Wyszło przyzwoicie, nadal walczyłem z nogą zakroczną, ale z treningu na trening jest coraz lepiej. Do tego 4x60m na  85-90%, jak widzicie - coraz szybsze bieganie.
Z kolei jutro czeka mnie bardzo ciekawy trening - 3x500m, założenia:1,30 / 1,20 / 1,10 - przerwy prawdopodobnie 9 i 15 minut. Przy pogodzie adekwatnej do kwietnia, nie byłoby problemów z wykonaniem odcinków w czasach. Niestety to co mamy za oknem, przypomina bardziej późną jesień, niż wczesną wiosnę.  Jak widać poniżej pogoda na jutro także nie zapowiada się przyjemnie. Niska temperatura, deszcz, 8m/s wiatr? Brakuje jeszcze gradu, śniegu i hmm burzy ? Nie zanosi się na ciepły wiosenny dzień, ale prawda jest taka, iż niezależnie od warunków atmosferycznych, trzeba będzie założyć kolce i pobiec 500tki w odpowiednich czasach.
źródło - pogodynka.pl
Późno już, pójdę się spakować. Jutro po treningu wyjeżdżam do zapowiadanego wcześniej Pucka. Święta poza domem - żyć nie umierać.

Ps. Właśnie wyjrzałem przez okno i zobaczyłem śnieg. Jutro nic mnie nie zdziwi - nawet burza.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Relacja z Akademickich Mistrzostw Polski w biegach przełajowych.

Akademickie Mistrzostwa Polski w biegach przełajowych zaliczone.  Absolutny debiut na takim dystansie i w takiej imprezie uważam za udany. Pomimo tragicznej pogody - grad, śnieg, deszcz i około 0C, udało się ukończyć dystans - 4,5km (4,7km w rzeczywistości) bez; upadków, kontuzji i innych nieprzyjemnych sytuacji.

Bieg na 4,5 km odbywał się w arcytrudnych warunkach. Już na rozgrzewce było nieciekawie, deszcz, grad i śnieg niesamowicie utrudniały utrzymanie ciepła, w sumie to przed samym startem wszyscy byli już przemoczeni i zziębnięci. Bieg zaplanowano na godzinę 11.00 i na szczęście odbyło się bez poślizgów. Na strzał startera ruszyło ok 220 zawodników, w związku z czym tłok na starcie był dosyć spory. Ja odpuściłem początek, chciałem uniknąć przepychanek i niepotrzebnego ryzyka kontuzji. Pierwszą część dystansu biegłem dosyć luźno, swobodnie, po 1,7km byłem na 162 miejscu. W późniejszej fazie biegu wyprzedziłem kilkunastu zawodników i ostatecznie ukończyłem bieg na 144 miejscu. Na mecie nie padłem, było ciężko, ale 400m dużo mocniej zwala z nóg ;] Czas - 18.36, średnia na km 3,54. Może powinienem ruszyć nieco mocniej, ale czy to by coś zmieniło? Najważniejsze dla mnie jest to, że dobiegłem cały i zdrowy.

Co do organizacji, to było kilka wpadek organizatorów - przede wszystkim nie zostały zabezpieczone na trasie fragmenty asfaltowe, przez co duża większość zawodników biegnąca w kolcach miała problemy z utrzymaniem rytmu. Rozłożenie gumy, czy wysypanie piasku nie kosztowałoby wiele, a znacznie ułatwiłoby rywalizację. Zamknięta hala także była sporym utrudnieniem - brak możliwości ogrzania się przed czy po biegu był jakimś nieporozumieniem. Na szczęście były też pozytywy, ciekawe upominki - ręczniki z logo Akademickich Mistrzostw Świata, czy też medale, które otrzymywał każdy uczestnik mistrzostw. 

Podsumowując - był to dobry trening, absolutnie nie nastawiałem się na jakiekolwiek miejsce, całą imprezę traktowałem z przymrużeniem oka. Co ciekawie - na liście startowej nie było praktycznie żadnych sprinterów/400metrówów. 4.5 km to trochę za dużo jak na tak specyficzny trening, który aktualnie wykonuję. Cieszę się, że mogłem wystartować, przypomnieć sobie co oznaczają przełaje (dla sprintera) i w jakiś sposób pomóc uczelni. Teraz skupiam się wyłącznie na stadionie, który jest dla mnie absolutnym priorytetem. W środę wyjeżdżam na obóz - kolejny wpis już z Pucka.

Na koniec ciekawy filmik, pokazujący jak powinno się dopingować kolegów na trasie biegu :)