niedziela, 1 kwietnia 2012

Relacja z Akademickich Mistrzostw Polski w biegach przełajowych.

Akademickie Mistrzostwa Polski w biegach przełajowych zaliczone.  Absolutny debiut na takim dystansie i w takiej imprezie uważam za udany. Pomimo tragicznej pogody - grad, śnieg, deszcz i około 0C, udało się ukończyć dystans - 4,5km (4,7km w rzeczywistości) bez; upadków, kontuzji i innych nieprzyjemnych sytuacji.

Bieg na 4,5 km odbywał się w arcytrudnych warunkach. Już na rozgrzewce było nieciekawie, deszcz, grad i śnieg niesamowicie utrudniały utrzymanie ciepła, w sumie to przed samym startem wszyscy byli już przemoczeni i zziębnięci. Bieg zaplanowano na godzinę 11.00 i na szczęście odbyło się bez poślizgów. Na strzał startera ruszyło ok 220 zawodników, w związku z czym tłok na starcie był dosyć spory. Ja odpuściłem początek, chciałem uniknąć przepychanek i niepotrzebnego ryzyka kontuzji. Pierwszą część dystansu biegłem dosyć luźno, swobodnie, po 1,7km byłem na 162 miejscu. W późniejszej fazie biegu wyprzedziłem kilkunastu zawodników i ostatecznie ukończyłem bieg na 144 miejscu. Na mecie nie padłem, było ciężko, ale 400m dużo mocniej zwala z nóg ;] Czas - 18.36, średnia na km 3,54. Może powinienem ruszyć nieco mocniej, ale czy to by coś zmieniło? Najważniejsze dla mnie jest to, że dobiegłem cały i zdrowy.

Co do organizacji, to było kilka wpadek organizatorów - przede wszystkim nie zostały zabezpieczone na trasie fragmenty asfaltowe, przez co duża większość zawodników biegnąca w kolcach miała problemy z utrzymaniem rytmu. Rozłożenie gumy, czy wysypanie piasku nie kosztowałoby wiele, a znacznie ułatwiłoby rywalizację. Zamknięta hala także była sporym utrudnieniem - brak możliwości ogrzania się przed czy po biegu był jakimś nieporozumieniem. Na szczęście były też pozytywy, ciekawe upominki - ręczniki z logo Akademickich Mistrzostw Świata, czy też medale, które otrzymywał każdy uczestnik mistrzostw. 

Podsumowując - był to dobry trening, absolutnie nie nastawiałem się na jakiekolwiek miejsce, całą imprezę traktowałem z przymrużeniem oka. Co ciekawie - na liście startowej nie było praktycznie żadnych sprinterów/400metrówów. 4.5 km to trochę za dużo jak na tak specyficzny trening, który aktualnie wykonuję. Cieszę się, że mogłem wystartować, przypomnieć sobie co oznaczają przełaje (dla sprintera) i w jakiś sposób pomóc uczelni. Teraz skupiam się wyłącznie na stadionie, który jest dla mnie absolutnym priorytetem. W środę wyjeżdżam na obóz - kolejny wpis już z Pucka.

Na koniec ciekawy filmik, pokazujący jak powinno się dopingować kolegów na trasie biegu :)

1 komentarz: